Facebook

Zawsze dostaję problem bez sugestii jego rozwiązania. Ale dobrze, że to nie jest mój problem.

poniedziałek, 2 lipca 2018

   Uważam, że wszyscy ludzie z natury są dobrzy. Rodzimy się my, małe buraczki i nie jesteśmy ani źli, ani neutralni. W naszych żyłach, wraz z buraczanym soczkiem, płynie wtedy czysta dobroć, dzięki czemu nasze uśmiechy są najpiękniejszym zjawiskiem, jakie nasze rodzice mogą sobie wtedy wyobrazić. I robią wszystko, by on nie znikał, bo chcą chronić w nas to, co jest najpiękniejsze. Dobroć. I założę się o moje kocie uszy, które zakładam do robienia makijażu, że nie zamieniliby tego nawet na dwutygodniowy pobyt all inclusive na Malediwach. No chyba, że byłby tam też Bradley Cooper albo inny Jason Statham. Wykleiłabym zdjęciami z tej podróży chyba cały swój pokój. Och, Bradley...

     W każdym razie, przychodzi taki czas, że rodzice nie są w stanie dłużej bronić nas przed całym światem, który w pewnym stopniu zdążył wyrzeźbić w swojej własnej dobroci coś, co niekoniecznie z samą dobrocią ma coś wspólnego. I o ile dotąd byliśmy przed tym chronieni, tak teraz wychodzimy na przeciw temu goli i weseli. Nikt nie jest w stanie zatkać nam uszu, gdy nie powinniśmy słuchać, nikt nie zakryje nam oczu, gdy nie powinniśmy patrzeć. A niewielu jest takich, którzy wychodzą po raz pierwszy na podwórko z sześciopakiem na klacie, która odeprze każdy atak i ochroni tę dobroć, a wraz z nią coś, co jest najważniejsze - pewność siebie.

     Mamy XXI wiek, a to słowo wciąż jest postrzegane jako tabu. Jako coś, co nie jest dla Ciebie dozwolone, co jest złe, co sprawia że jesteś gorszy, zarozumiały, arogancki. NIE WOLNO CI BYĆ PEWNYM SIEBIE. Mi nie wolno być pewną siebie. Dlatego w pracy zamiast "dzień dobry" usłyszałam "przytyłaś", dlatego kiedy pokazałam się znajomym bez makijażu usłyszałam "rany, co Ci się stało" i dlatego nawet wykładowcy ciągle podkreślają fakt, że my, studenci, jesteśmy zbyt głupi, by to wszystko pojąć, bo oni są nadzwyczajnie habilitowanymi doktorami, a my nie. Ale to jak nauczyciele depczą naszą pewność siebie swoimi chodakami niosącymi 70 kilo żywego kompleksu, to już inna sprawa, na osobny post zresztą.
Mam znać swoje miejsce, mam pamiętać o swoich wadach, wiedzieć jak źle wyglądam. 

     A gdzie jest moje miejsce? Dla kogo źle wyglądam, dla Ciebie czy dla siebie? Co jest moją wadą, to, że ubiorę sukienkę mimo mojego wystającego brzucha? To, że się uśmiecham, a Ty nie chcesz patrzeć na moje krzywe zęby? Zawsze dostaję problem bez sugestii jego rozwiązania.
Ale dobrze, że to nie jest mój problem.

     Wiecie dlaczego powstają takie filmy, jak "Złe mamuśki" czy "Seks w wielkim mieście"? Po to, abyśmy w końcu zrozumiały, że pewność siebie i ambicja to NIE SĄ złe słowa. Te filmy mówią nam to, co my same powinnyśmy odmawiać rano i wieczorem jak pacierz. Jestem piękna, pewna siebie i zasługuję na każde dobro tego świata, bo sama jestem dobrym człowiekiem.
Bo powinnyśmy się czuć piękne, a świat powinien być wręcz zobowiązany do tego, byśmy się tak czuły. A nie do tego, by nam to poczucie odbierać.

     W "Jestem taka piękna" Ethan chodził na zumbę, a nie na siłownię, bo jak stwierdził "nie jest tym typem faceta". I nie, nie jest homoseksualistą. Ani pisią. Po prostu jest nieśmiały, skromny i wstydzi się tego jak wygląda, więc nie zniósłby osądzających spojrzeń innych, przypakowanych już mężczyzn, wyciskających 120 na wysterydowaną być może już klatę. On wraz z ćwiczeniami stara się odbudować swoją samoocenę, zaakceptować swoje ciało i pokochać siebie w całości. Bo ma kompleksy przez tych, co naśmiewają się z niego w pracy i chce sobie z nimi poradzić.
HALO, to oznacza, że jest gorszy? NIEMĘSKI? Na każdego, kto odpowiedział "tak", naślę meksykańską mafię, która mu przygrzybi na tyle, że on sam będzie miał powód do kompleksów! Kompleksów związanych ze swoją głupotą.
Ciągle oceniamy i szufladkujemy ludzi, chociaż nie znamy ich historii. Jest nam głupio, kiedy śmieszkujemy sobie z kogoś, a później okazuje się chory. Ale facet i kompleksy? Nieeee, wtedy jest wszystko w porządku. Hahahaha. Kupa śmiechu. Haha. KUPA.

     Też się na tym łapię, nie raz. Ciągle oceniam ludzi. To wychodzi ze mnie tak naturalnie, jak ostry kebab po 10 minutach od spożycia. Ale skoro ja mogę nad tym pracować, dlaczego Wy mielibyście nie spróbować?
Nie chodzi o to, by wszystkim słodzić, nie, to grozi cukrzycą. Mam na myśli raczej to, by zwracać  innym uwagę w sposób, który ich nie obrazi i tylko wtedy, kiedy o nasze zdanie nas poproszą (tak, to też jest ważne!).
"Naprawdę śliczny rysunek, uwielbiam to jak dopracowujesz wszystkie detale. Mogłabyś jedynie zwrócić większą uwagę na proporcje, wtedy będzie świetnie". To wszystko!
Dałam Wam szablon konstruktywnego krytykowania, nie sp...aprajcie tego!

      Spytacie mnie teraz: ale jak mam być dobry dla innych, kiedy inni nie są dobrzy dla mnie?
    Jak głosi stare paulińskie przysłowie: "Jak się urodziłeś, w Twoich żyłach wraz z buraczanym soczkiem, płynęła czysta dobroć. Pamiętaj o tym, a inni też będą pamiętać. Doceń, a inni też będą doceniać. Bądź dobry dla innych, a inni też będą dobrzy dla Ciebie."

      Wierzę w to, że zarówno złe jak i dobre uczynki do nas prędzej czy później wrócą. Więc nawet największe kozaki tego świata (i nie mam tu na myśli grzybów), którzy są przekonani, że Karma to ich drugie imię, dostaną to na co zasłużyli. I o ile im może nie mieć kto podać ręki, kiedy nie będzie im się wiodło, tak osoba, której zaoferowałeś pomoc na uczelni z jakiegokolwiek przedmiotu, czy osoba za którą wziąłeś zmianę w pracy, kiedy byłeś jej ostatnią deską ratunku - będą o Tobie pamiętali.
To wszystko.


Buziaczki,
Paulina

Obserwatorzy