W świecie Internetów, które umożliwiają nam komunikację z praktycznie całą planetą, sądziłam, że tylko ludzie starsi mogą być samotni. I czułam współczucie, że ich to wszystko omija, że przecież mogliby kogoś poznać, porozmawiać.. wystarczyłoby ich tylko nauczyć.
Ale oni nie chcą.
Moja babcia nie chce.
Tłumaczyłam jej razem z kuzynkami pierdyliard razy jak pisać SMS-y. Bo wszyscy uważaliśmy, że to przydatne, że babcia powinna umieć. Ale ona nie chce i nawet jak wytłumaczymy to po raz pierdyliardsetny to i tak zdenerwuje się, rzuci telefonem i powie "a w dupie to mam".
Dotąd sądziłam, że babcię po prostu nie interesują te "nowe technologie", ale uświadomiłam sobie ostatnio, że może boi się, że przestaniemy dzwonić. Bo kto teraz dzwoni? Przychodzimy w niedzielę na obiad i klepiemy w te telefony, zamiast się z kimś po prostu spotkać albo zadzwonić. Przez Internet każdy jest Januszem swojego biznesu, ale w cztery oczy to już głupio coś powiedzieć.
Kozak w necie, pisia w świecie.
I to chyba dlatego, to młodzi ludzie są teraz najbardziej samotni.
No powiedzcie, czy to jest normalne, że rozmowa na messengerze zastępuje nam normalne spotkanie? Czy to jest normalne, że nie odbieram telefonu od numerów nieznanych, bo niewytłumaczalnie boję się powiedzieć "pomyłka, dzwoń Pan dalej"? Czy to jest normalne, że poznajemy przez Internet więcej ludzi, niż na żywo, w życiu realnym, w swojej okolicy? No czy to jest normalneeee?
Albo to pisanie.. CO BY BYŁO GDYBYŚMY SIĘ SPOTKALI. Uwielbiam tego typu rozmowy. Nooo gdybyś była tu obok, to byśmy strzelili jakieś winko, pogadali normalnie. Nooo, gdybyś przyjechał jutro to byś się załapał na pyszną szarlotkę, którą upiekłam. Oj Paulina, gdybyś mieszkała bliżej to byśmy codziennie jadły lody i oglądały Seks w wielkim mieście!
Ale nie jestem obok, Ty nie przyjdziesz jutro i nie mieszkamy obok siebie, więc jedyne co możesz, to popatrzeć na zdjęcie mojej wspaniałej szarlotki i wyobrazić sobie jaka z niej pychotka. Realia są takie, że wspomnień nie zbiera się przez ekran telefonu, na którym piszesz XDDD, a w rzeczywistości nawet się nie uśmiechasz. I założę się, że większość młodych ludzi to wie. Może nawet wszyscy to wiedzą.
No ale co z tego? Co musi się stać, żebyśmy rzeczywiście zaczęli żyć?
Ile razy słyszałam od kogoś, że nienawidzi ludzi. NIENAWIDZI LUDZI, WIĘC SIEDZI W DOMU PO TO ŻEBY PISAĆ Z TYMI ZNIENAWIDZONYMI LUDŹMI PRZEZ INTERNET. To czego takiego Wy nienawidzicie w ludziach - ich widoku? Bo jakoś dalej szukacie towarzystwa, kontaktu, aprobaty, u tych samych osób. Tylko krótszą drogą, bez wychodzenia z domu.
To jest jakaś anomalia? Choroba? To się jakoś nazywa?
Jako, że studiuję filologię angielską, mam zajęcia z mówienia. Wiadomo, że nasz poziom angielskiego jest różny i jak ktoś dopowie coś po polsku, to nic się nie stanie. Byłam kiedyś w grupie z 2 osobami, które mogły być max. 2 lata ode mnie młodsze.. czyli w sumie to młodzi, ale dorośli ludzie. Próbowałam przedyskutować z nimi pytania, które zadał nam wykładowca, próbowałam zażartować.. no wiecie, proste, podstawowe interakcje międzyludzkie. A oni siedzą i się patrzą. W końcu jedna osoba powiedziała minimum tego, co mogła powiedzieć i koniec. Cisza. Pierwsze co to pomyślałam sobie... jak Ci ludzie radzą sobie w życiu? Jak robią zakupy? Jak załatwiają sprawy w urzędach? Jak rozmawiają z lekarzem? PISZĄ IM SMS-y?!
Dobra, luzuję już łydki. No ale pomyślcie sami.. to nam powinno być szkoda starszych ludzi, czy starsi ludzie powinni żałować nas? Oni odbywają bogatsze rozmowy idąc do sklepu albo czekając w kolejce do lekarza, niż my klepiąc całymi dniami w ekrany smartfonów. Już nie wspominając o tym, że ich rozmowy mają bogatsze słownictwo, bo im nie szkoda czasu na to, aby powiedzieć CIEBIE zamiast CB.
I co, teraz pewnie jestem hipokrytką, bo sama tak robię, a się mądruję w Internetach, że wielki znawca. Mędrzec XXI wieku Paulina Ghandi 2k19.
Szczerze mówiąc w ogóle nie widziałam problemu, dopiero mój przyjaciel dał mi do zrozumienia, że jak piszę to wyrzucam z siebie wszystkie gorzkie żale świata tak, że aż nie wie co ma mi odpowiedzieć, a jak rozmawiamy normalnie, to palę głupa i kompletnie nie da się ze mną rozmawiać na poważne tematy. Czaicie to? Skończę w tym roku 23 lata i ja się BOJĘ ROZMAWIAĆ na poważne tematy!
Aż mi żal siebie samej.
To znaczy było mi żal.
Teraz już nie.
Tak już na koniec, podsumowując ten wodospad słów pełen żalu, złości i frustracji, powiem Wam, że jestem cholernie wdzięczna babci, że nie umie pisać tych esków. I jestem wdzięczna za moich przyjaciół, którzy dzwonią jak normalni ludzie, którzy wyciągają mnie z domu, z którymi mam już masę pięknych wspomnień. I nawet kiedy czuję się samotna, bo czasami każdy się czuje samotny, to wiem że tak naprawdę nigdy nie jestem sama, bo mam wokół wspaniałych ludzi, którzy pójdą ze mną na kawę, pojeżdżą ze mną wokół miasta bez celu, byle by móc pogadać, wyciągną mnie na bilard, imprezę, do kina, nad morze, gdziekolwiek. Byle by pasek "towarzystwo" zapełnić w prawdziwym życiu, a nie w domu, przed komputerem, grając 4 godzinę z rzędu w simsy.
Chociaż takie dni też są potrzebne.
Buziaki,
- Paulina
Nie ma to jak świadomość ����
OdpowiedzUsuń